An den Niagara Fällen/ u stóp wodospadu Niagara 27-28.07.2018

Vor der Reise nach nach Kanada habe ich naiv gedacht- Niagara Fälle würden sich irgendwo mitten in einem Wald befinden, also so richtig außerhalb von Wohnsiedlungen und man müsste zuerst 1-2 km hinlaufen um dieses spektakuläre Naturerlebnis zu bewundern….

Ha- falsch gedacht!Nicht nur befindet sich die Aussichtsplattform (zumindest auf der kanadischen Seite, weil es gibt ja auch die USA-Seite) direkt im Zentrum der Stadt Niagara, ausserdem gibt es auch eine regelrechte Rummelsburg drum herum.

Wir waren das erste Mal. letzten Freitag- um 22uhr dort, weil wir das Feuerwerk und Lichter-Event schaffen wollten. Auto geparkt; aber „Wo zum Teufel sind denn diese Wasserfälle???“

Wir irrten herum- Casino, Fastfood-Restaurans, Eisdielen, Wachsfigurenmuseum – alles in allem hunderte von Möglichkeiten Geld loszuwerden. Aber keine Natur….

IMG_20180727_2309084.jpg

IMG_20180727_2312175.jpg

IMG_20180727_2253597.jpg

IMG_20180727_2258033.jpg

Aber dann- doch- sie kommen!!! Und sind wunderschön. Wir stehen eine Weile und bewundern sie. Wir nehmen uns vor, am Samstag noch mal zu kommen und die berühmte „Bootsfahrt“ zu unternehmen.

IMG_20180727_2208431.jpg

IMG_20180727_2209002.jpg

Am nächsten Tag haben wir überlegt ob es wirklich sein muss mit der Bootsfahrt…touristisch genug, die Fahrt dauert nur 20min lang. Dafür 1-2 h in die Schlange einstellen?

Aber JA!!! ES MUSS SEIN!!!

Es ist alles super organisiert. Wir haben wirklich gestaunt, wie zügig die Schlange der wartenden sich bewegte. Alle 15min startete ein Boot! Wir würden mit den roten Regenschutzmaenteln ausgerüstet. Diejenigen, die keinen angezogen habe – sind am Ende ganz nass geworden. Es war wirklich toll!! Das Boot fährt  zu den Horseshoe Falls (durch die, die Grenze zwischen USA und Kanada verläuft). Man wird dann plötzlich von 3 Seiten von Wasser umgeben….es donnert so laut, dass man gar nichts mehr hört , nur noch den starken Wind, den das fallende Wasser erzeugt und das spritzende Wasser im Gesicht spürt. Niagara heisst in der lokalen Indianersprache: „Das donnernde Wasser“

IMG-20180729-WA0001

 

IMG-20180729-WA0009

IMG-20180729-WA0007

IMG-20180729-WA0006.jpg

IMG-20180729-WA0003

Zirka 7km von den Niagara Fällen und dem Zentrum von Niagara Falls City- gibt es Niagara GLEN NATURE AREAS. Dort gibt es ganz tolle Wanderwege (von 1 bis 4km lang) entlang des Niagara-Flusses. Und….Überraschung ! Es gibt kaum Leute dort…und es ist umsonst. Wunderschöne Natur! Der Besuch dort ist nur zu empfehlen.

IMG-20180729-WA0000.jpg

POLSKA WERSJA JEZYKOWA

Przed podroza do Kanady, myslalam naiwnie ze Wodospady Niagara znajduje sie gdzies w lesie, z dala od zabudowan i ze trzeba do nich isc pieszo jakieś 1-2km…(cos à la „Indiana Jones“- droga przez dzungle i nagle wylaniaja sie…. legendarne Wodospady Niagara. Nic BARDZIEJ blednego!

Wodospady sa w sumie trzy. Dwa z nich znajduja sie po stronie USA (rzeka Niagara jest rzeka graniczna miedzy USA i Kanada) tylko je widac (Amerykanie moga podejsc sobie do nich calkiem blisko). Przez trzeci z nich przechodzi granica.
Platforma widokowa po stronie kanadyjskiej znajduje sie w centrum miejscowosci Niagara Falls. Dookola tego punktu widokowego mamy obszerne wesole miasteczko, istny lunapark.
Po raz pierwszy bylismy tam w zeszly piatek o godz. 22.00 wieczorem, poniewaz chcelismy zobacz pokaz ogni sztucznych (odbywa sie codziennie o 22.00) oraz ponoc piekne oswietlenie wodospadow. Zaparkowalismy samochod przy wieeeelkiej karuzeli i ruszylismy na poszukiwanie wodospadow.
Gdziez one sa???
Setki ludzi, casina, lodziarnie, bary fastfoodowe, muzeum figur woskowych, jeszcze wiecej karuzel…Ogolnie- sto mozliwosci na to, zeby wydac pieniadze.

Pytamy sie przechodniow, przeciskamy przez tlum…nagle na niebie pokazuja sie ognie sztuczne…tlum zaczyna biec…a pare chwil pozniej ukazuja sie naszym oczom: wodospady. Sa naprawde piekne! Szkoda tylko, ze takie tlumy dookola.
Postanawiamy wrocic tutaj w sobote i wykupic slynna wycieczke lodzia pod same wodospady.

Nastepnego dnia zastanawiamy sie, czy ta przejazdzka lodzia na pewno ma sens. Trwa tylko 20min. 1-2 godzin czekania w kolejce, bardzo turystyczna sprawa.
Ale decyzja zapadla- tak jest sens!!!

I musze przyznac: wszystko jest naprawde super zorganizowane! Stania w kolejce: max.30min. Co 15min startuje duza lódz.

Zostalismy wyposazeni w czerwone pelerynki.
Ci- którzy ich nie zalozyli- sa pod koniec wycieczki calkiem mokrzy! 🙂
Lodz podplywa do wodospadu HORSESHOE FALLS. Nagle bylismy otoczeni z trzech stron przez wode, huk- tak glosny, ze nic innego nie slychac. W jezyku miejscowych Indian- Niagara- to wlasnie „huczaca woda“ ….

Woda spada z taka sila, ze wywoluje wiatr. Stojac w lodzi (która wlasciwie jest malym stateczkiem) czuc na twarzy cala te moc natury: wiatr, chlustajaca woda, huk…Jednorazowe wrazenie! Warto bylo!

Ok. 7km od wodospadow Niagara i centrum miasteczka Niagara Falls znajduja sie GLEN NATURE AREAS. Tam mozna przejsc sie jednym z kilku szlakow (1-7km) stworzonych wzdluz koryta rzeki Niagara.

W przeciwienstwie do tlumow i szalenstwa w centrum- tutaj panuje zupelny spokoj. Piekne widoki. Szkoda ze nie zostalo nam wiecej czasu na ten piekne Kawalek ziemii.

W nocy z sobote na niedziele lecimy z Toronto spowrotem do Berlina.
Koniec wielkie przygody!

Im Land der 1000 Inseln/ W Krainie 1000 Wysp

Da Uwe den Autoschlüssel in Quebec im geschlossenen Auto eingeschlossen hatte (die Aktion hatte uns 2h gekostet:-), kamen wir am Dienstag erst bei Einbruch der Dunkelheit an. Wir haben bis Airbnb eine Wohnung bei einer älteren Frau gebucht. Bei Kingston- Ontario, im Gebiet der 1000 Islands.

IMG_20180726_1214420.jpg

Das Haus war von 3 Seiten direkt vom Wasser umgeben und erhob sich märchenhaft am Ende einer kleinen Landzunge über die Seenlandschaft. Die Dame des Hauses begleitet von ihrem Hündchen Justin (ganz der Benji für die, die wissen wer das ist) begrüßte uns herzlich.

Gerade als sie uns einmal um das Haus führen wollte, krümmte sich eine 1-2 m lange schwarze Mamba Schlange auf dem Rasen.
Oh“ sagte die Frau, „the First One I see this year “ und sie wandte sich zurück, um auf die andere Seite des Hauses zu gehen. Wir riefen Wido und Wanda zu, sich zu entfernen, bitte ganz ruhig und ohne hektische Bewegungen.
Die Lady rief: „Justin!“ Und zeigte auf die Schlange. „He will kill her“ ließ sie uns kurz wissen und wandte sich ab…..Die Schlange hatte ihren Kopf unterdessen kampfbereit erhoben und erschien zum vorprellen bereit um den tödlichen Biss zu setzen……..
Justin stürzte sich zur Mamba, wir wandten uns ab…….und wenn die Frau eine Hexe ist ? kam es uns kurz in den Sinn…
Der Kampf dauerte an. Justin bellte, bellte, bellte………

Nachdem wir das Auto entladen hatten ging Uwe nochmal zum Kampfplatz und leuchtete die Szenerie aus. Die Schlange hatte sich in der Zwischenzeit zusammengerollt und war kaum für Justin angreifbar, den Kopf immer zu Kampf erhoben und auf den Angreifer gerichtet…….
He didn’t kill her. Er gab nach knapp einer Stunde auf und die Schlange entschwand.
………….die Schwarze Mamba stellt sich später als Northern Water Snake heraus. Geschützt. Und für die Menschen wohl ungefährlich. Sie ernährt sich von Fröschen und Fischen.

northern_watersnake_on_gravel_1-6-15.jpg

sp_northernwatersnake004.jpgHier in Action-beim kleinen Snack/ Tutaj w akcji przy malej przekasce

Wir haben das Glück hier- in einem ganz magischen Ort zu sein. Luxus eines grossen Hauses, das wir uns mit Arlene und ihrem Hündchen Justin teilen, gepaart mit toller Umgebung. 5m zum Laughborough Nähe (der See ist 34km lang!).

Wir haben 2 Kajaks. Gestern sind wir abwechselnd damit eingefahren. Am Abend bin ich mit Wanda im Kajak zu einer Dorf Kneipe in Battersea gefahren. Uwe kam mit Wido mit dem Auto nach. Nach den Essen-gegen 21.30 Uhr gab es einen Tausch-Wanda und ich sind mit den Auto zurück. Uwe und Wido sind in der vollen Dunkelheit durch den See nach Hause gepaddelt.

Echt eine Coole Location…

IMG-20180725-WA0038.jpg

IMG-20180725-WA0033.jpg

IMG-20180725-WA0032.jpg

IMG-20180725-WA0035.jpg

20180725_152152.jpg

POLSKA WERSJA

Poniewaz Uwe- na 5min przed opuszczeniem kwatery w Quebecu- zatrzasnal klucz z naszego samochodu w tymze samochodzie, w bagazniku- dojechalismy do celu w okolicach Kingston (560km z Quebecu) dopiero po 20.00

Kingston jest w Ontario (znowu slyszymy angielski dookola nas, nie francuski:-) w tzw. Krainie 1000 wysp. Woda, wyspy i las…

Przez Portal Airbnb wynajelismy 2 pokoje u Pani Arlene, która mieszka sama ze swoim pieskiem (Jack Russel Terrier) w wiosce Battersea niedaleko Kingston.
Dom polozony jest iście bajkowo, na końcu malego cypla i otoczony z trzech stron przez wode (Laughborough Lake).

Gdy przyjechalismy- wlascicielka domu stala juz na zewnatrz i przywitala nas wraz ze swoim pieskiem, który wygladal troche jak Benji (dla tych co widzieli film:-)

Dokladnie w tym momencie, gdy chcelismy z podwórka wejśc do domu- spod krzaka wypelzl moze 1,5 metrowy waz (wygladal jak mamba).
„Oh“- powiedziala Arlene- „To pierwszy waz jakiego widze tego lata“...i odwrócila sie, zeby przejsc na druga strone domu.

Zawolalismy do Wandy i Wido, zeby wycofywali sie bardzo powoli i nie robili zadnych gwaltownych ruchów.

Arlene krzyknela „Justin!“ i pokazala na weza. „He will kill her“ poinformowala nas krotko i odwrócila sie.

W miedzyczasie- waz podniósl sie do pozycji bojowej, z glowa do gory, i wydawal sie gotowy aby oddac smiertelny gryz. Justin rzucil sie na mambe, my odwrocilismy sie...A co, jesli ta dama to czarownica?- pomyslal Uwe.

Walka trwala, Justin szczekal i szczekal… Gdy rozpakowalismy auto, Uwe przeszedl sie jeszcze raz na miejsce boju i poswiecil latarka. W miedzyczasie waz zwinal sie w klebek tak ze Justin nie mialby za bardzo jak go porzadnie chwycic. Tylko glowa byla wysunieta, gotowa do skoku w kierunku napastnika…He didn’t kill her!

Po godzinie Justin zrezygnowal z akcji, waz zniknal.

Czarna mamba okazala sie pozniej byc Northern Water Snake. Jest to miejscowy waz, bedacy pod ochrona, dla ludzi nie grozny. Odzywia sie zabami i rybami.

Mamy duzo szczescia byc w naprawde magicznym miejsca. Luksus duzego domu (Arlene codziennie w godzinach 9-18 jest w pracy i zostawia Justina z nami), przepiekna przyroda dookola (z tarasu- 5 metrow do jeziora Laughborough, ktore ma 34km dlugosci).

Mamy tutaj do naszej dyspozycji 2 Kajaki, ktorymi mozemy plywac po jeziorze. Wczoraj wieczorem poplynelam z Wanda kajakami do pobliskiej knajpy w wiosce Battersea (Creekside Bar & Grill). Zacumowalysmy kajak i pomyslalysmy, ze to jest tez fajnie mieszkac w regionie gdzie zamiast roweru do przemieszczania sie uzywa sie lodzi albo kajaka. Uwe i Wido dojechali do nas autem. W drodze powrotnej- ok.21.30 zamienilismy sie- ja z Wanda wzielysmy Auto, a Wido z Uwe powioslowali spowrotem do domu. Nie bylo to calkiem latwe, poniewaz w miedzyczasie zapadla noc i chlopaki cudem odnalezli wlasciwy dom:-)

Naprawde fajne miejsce. Dzisiaj sie juz caly dzien przed domem. Wieczorem planujemy ognisko, Mashmellows i BBQ razem z Arlene.

 

Quebec – mon amour!

Quebec gehört zu den ältesten Städten Nordamerika (ist auf der Liste von UNESCO Kulturerbe). Die Stadt wurde von den Franzosen in 1608 gegründet und ist die Hauptstadt der gleichnamigen Provinz. Wir haben in dieser wunderschönen Stadt 3 Tage verbracht. Trotz des Regens und grauem Wetter hatten wir viel Spass.

Die Altstadt

Am meisten hat uns die wunderschöne Altstadt von Quebec gefallen. Ganz unter dem Motto Vive la France erinnert hier alles sehr an Frankreich und ausnahmsweise mal so gar nicht an Amerika. Trotz seiner ca. 500.000 Einwohner erinnert in Quebec und vor allem in der Altstadt eher alles an ein kleines französisches Dorf und man vermutet das nächste französische Weingut nur wenige Kilometer entfernt:-)

20180723_162443.jpg

20180723_163131.jpg

20180722_200900.jpg

20180722_193156.jpg

Alles ziemlich überschaubar.  Wir sind zu Fuss unterwegs gewesen, haben ein paar kleine Cafés und Restaurants besucht, den Strassenschauspielern zugeguckt, die alten Häuser bewundert. Besonders gut hat uns der Place Royale gefallen. Die Zitadelle von Quebec ist eine alte Befestigungsanlage mit herrlichem Ausblick über die Altstadt von Quebec (es ist die einzige Festungsstadt Amerikas nördlich von Mexiko Stadt).

Chateâu Frontenac

Das Château Frontenac ist ein Luxushotel im Zentrum der Stadt (eine der Hauptsehenswurdigkeiten von Quebec).

Es wurde 1893 durch den Architekten Brice Price für die Eisenbahngesellschaft Canadian Pacific Railways im Stil des Historismus (Neogotik und Neorenessaince-Elemente) errichtet. Diese Firma hat im XIX und XX Jahrhundert, im Zuge der Diversifizierung ihrer Aktivitäten beschlossen auf Tourismus zu setzen und hat entlang ihrer Routen mehrere Hotels gebaut. Es soll suuuuper teuer sein….zum Glück ist das Foyer- jedem Besucher zugänglich (viele nutzen es um zu den kostenlosen Toiletten zu gelangen:-)). Es soll das meist fotografierte Hotel der Welt sein:-). Wir haben dazu auch beigetragen.

20180722_191312.jpg

 

Battlefields Park – Plains of Abraham

Dort wo sich im Siebenjährigen Krieg britische und französische Truppen gegenüber standen befindet sich heute ein ruhiger Park mit wunderschöner Aussicht. Der Platz, auf dem sich so viel Geschichte abgespielt hat, bietet nun viele unterschiedlich angelegte Gärten, Skulpturen, große Rasenflächen zum Entspannen oder zum Sport treiben, im Sommer kostenlose Konzerte und andere Veranstaltungen und im Winter Skilanglauf.

Wir haben an einer Besichtigungsbusfahrt durch den Park teilgenommen. Das Museum am Parkeingang versorgt einen mit den nötigen Informationen zu dem Geschehen, was sich hier vor rund 250 Jahren abgespielt hat.

20180722_173818.jpg

 

20180722_174357.jpg

 

IMG-20180722-WA0037.jpg

 

Montmorency Wasserfälle

Etwas außerhalb (etwa 15 Minuten mit dem Auto und 30 Minuten mit Buslinie 800 für 3,25 Dollar) liegen die Montmorency Wasserfälle. Diese sind 83m hoch (30m höher als die berühmten Niagara Fälle). Sehr cool ist, dass man sie aus unterschiedlichen Perspektiven sehen und quasi einmal umwandern kann. Eine Brücke direkt über der Fallkante und Treppen bis zum Fuße des Wasserfalls machen den Ort zu etwas Besonderem. Es gibt dort eine 300m lange ZIP-Line- wo man dann den Wasserfall von ganz nah erleben kann (wenn man den Mut und die Lust auf eine solche atemberaubende Fahrt hat:-)) es gibt dort auch eine kleine Seilbahn.

20180723_111918.jpg

Während des Winters ist der Flusslauf unterhalb des Wasserfalls zugefroren, auf der Eisdecke direkt am Fuße des Wasserfalls bildet sich dann aus der frierenden Gischt der sogenannte pain de sucre (dt. Zuckerhut), ein Eishügel, der eine Höhe von 30 Metern erreichen kann.

20180723_110723.jpg

So sah es wohl in 1889 aus….

In Quebec haben sich unsere und Familie Grajeks Wege getrennt. …wir sind dann gestern nach Kingston (Richtung Westen) und die Grajeks für 3 Nächte Richtung Norden- zum Jacques Cartier National Park in der Nähe von Quebec gefahren .

IMG-20180725-WA0044

POLSKA WERSJA JEZYKOWA

Quebec nalezy do najstarszych miast Polnocnej Ameryki (jego starowka jest na liscie UNESCO dziedzictwa kulturalneg swiata). Jest stolica prowincji o tej samej nazwie. Miasto to zostalo zalozone przez kolonizatorow francuskich w 1608 roku. Spedzilismy tu wspaniale 3 dni- mimo deszczu i zachmurzonego nieba bawilismy sie dobrze.

Starówka

Najbardziej podobala nam sie sliczna Starowka. Wszystko bylo w niej pod tytulem: „Viva la France!“ . Przypominala mi ona BARDZIEJ jakieś francuskie miasteczka z Bretanii, Prowincji niz jakiekolwiek miasto amerykanskie…Mogloby sie wydawac ze najblizsze pole z uprawa wina znajduje sie pare kilometrow za rogiem:-).

Spacerowalismy starymi uliczkami (architektura XVI I i XVIII wieku). Odwiedziliśmy parę kafejek i restauracji, obejrzeliśmy parę ulicznych przedstawien. Szczególnie spodobał nam się Place Royale-najstarszy plac w mieście (z 1608 roku). Cytadela w Quebec (cały czas w użyciu przez armię kanadyjską) jest jedyną twierdzą w Ameryce na północ od Mexico City.

Chateâu Frontenac

Zamek Château Frontenac jest luksusowym hotelem w centrum miasta i jedna z większych atrakcji turystycznych w Quebecu.

Został stworzony w 1893 roku przez architekta Brice Price w stylu historyzmu (elementy neogotyku i neorenesansu). Klientem budowy była Canadian Pacific Railways.

Ta firma -podczas akcji dywersyfikacji swojej działalności w XIX i na poczatku XX wieku- postanowiła zainwestować w turystykę i stworzyła wzdłuż swojej linii kolejowej sieć hoteli. Zaczęto oferować wycieczki objazdowe pociągiem a później również statkami (dalsza dywersyfikacja)-z noclegami w swoich hotelach. Obecnie to jeden z najdroższych i najbardziej luksusowych hoteli w Kanadzie. Dobrze że do lobby może wejść każdy (wiele osób wchodzi tu z powodu darmowych toalet:-). Jest to też ponoć najczęściej fotografowaniu hotel świata. My też się do tego przyczynilismy 🙂

Battlefields Park – Plains of Abraham

W tym miejscu gdzie trwały walki w ramach siedmioletniej wojny między wojskami brytyjskim i i kanadyjskimi, znajduje się obecnie wielki, spokojny park z pięknym widokiem na miasto: różne ogrody, rzeźby, pomniki, wielkie połacie trawników, ludzie leżący na trawie albo uprawiający sport. Podczas dlugiej kanadyjskuej ziny są tu ścieżki przygotowane do jazdy biegówkami.

Muzeum przy wejściu do parku informuje szczegółowo o tej najważniejszej bitwie, która rozegrała się ok.250 lat temu. Francuzi rozegrali wówczas Kanadę na rzecz korony brytyjskiej.A propos- oficjalną głową rządu kanadyjskiego jest nadal królowa brytyjska-Elżbieta. Jej głowa pojawia sie8 też na różnych kanadyjskich monetach.

Wodospad Montmorency

Ten mierzący 83m wysokości wodospad znajduje się poza miastem ale w sumie niedaleko centrum (15min autem albo 30min. Autobusem linii 800, bilet kosztuje 3,25 dolarów). Jest 30m wyższy od slynnych wodospadów Niagara (ale nie taki szeroki). Fajne jest to, że dobudowano tu sporo platform widokowych-rak, że wodospad można było oglądać pod różnym kątem. Nad samym miejscem gdzie woda zaczyna spadać w dół, zbudowano most tak więc w sumie można przejść nad wodospadem, potem drewnianymi schodami w dół. Zwolennicy ostrych wrażeń mogą też zjechać w kasku i specjalnej uprzęży na tzw. Zip-line (300m dlugosci). Z drugiej strony wodospadu kursuje też mała kolejka linowa (jak na Szyndzielnię:-)

Zimą rzeka poniżej wodospadu zamarza, na lodowej powłoce bezp. U stóp wodospadu tworzy się z zamarzajacej wody-lodowy pagórek  zwany lokalnie pain de sucre (cukrowy kapelusz). Może on osiągnąć wysokość do 30m.

W Quebecu rozdzieliły się nasze grupy. Rodzina Grajków pojechała jeszcze na trzy dni do Parku Jacques Cartier (40min na północ od Quebecu) natomiast my zmierzamy już w kierunku Toronto. Zatrzymaliśmy się na 3 noce w połowie drogi do Toronto (w okolicy Kingston), nad jeziorem Laughborough

 

Saguenay Fjord- norwegische Landschaften in Kanada/ Fjord Saguenay- norweskie krajobrazy w Kanadzie

Ihr werdet wohl fragen, warum vergleiche ich eine Region mit einer anderen…

Frankreich in Kanada….Norwegen in Kanada….Klar, man vergleicht immer mit etwas, was einem bekannt vorkommt, was man schon mal irgendwo gesehen hat.

Am Saguenay Fjord fühlte ich mich ganz klar, wie in Skandinavien. Das Harz der dortigen Kiefern hatte einen aromatischen, mit lichter Zitronennote versehenen, Duft.

Hell, duftend, keine Mücken, sehr viel Sonne. Wir sind jeden Tag am Wasser entlang spazieren gegangen.

IMG_20180718_1555566.jpg

IMG-20180721-WA0033.jpg

IMG-20180721-WA0057

 

IMG-20180721-WA0040.jpg

Am letzten Abend hat man auf dem Campingplatz verboten Lagerfeuer zu machen. Trockenheit- Alarmstuffe hoch! Wir mussten unser Lagerfeuer sofort löschen. Kochen auf dem Gaskocher war zum Glück erlaubt:-)

IMG-20180721-WA0034.jpg

 

IMG-20180721-WA0022.jpg

Auf dem Rückweg nach Saguenay – entlang der Nordseite des Fjordes, haben wir einen Seilpark in 25, Chemin de la Poinpte aux Pins, Saint-Fulgence besucht. Cap Jaseux genannt.

20180721_184959

Ich kann es Familien aber auch allen Reisenden wärmstens empfehlen. Uwe und Wanda haben eine 3stündige Reise über den Baumkronen unternommen. Es soll „sehr anspruchsvoll“ gewesen sein.  Wido und ich sind bei dem „Club de jeune explorateurs“ geblieben. Unser Wido war leider viel zu leicht um auf die reguläre Route zu gehen…

Direkt neben dem Seilpark konnte man auch tolle Häusschen direkt am Ufer des Saguenay Flusses mieten, es gab auch einen kleinen Camping Platz.

IMG-20180724-WA0006.jpg

 

IMG-20180724-WA0007.jpgIMG-20180724-WA0004.jpg

IMG-20180724-WA0000.jpg

Für eine kleine Mahlzeit können wir die 500m von dem Seilpark gelegene Bergerie La Vielle Ferme (163 Ch De La Pointe-Aux-Pins, Saint-Fulgence) empfehlen.  Von eine Familie mit 3 Koncern geführte Agroturistik (auch Zimmervermietung). Tolle lokale Spezialitäten, serviert in einem umgebauten Gewächshaus, total malerisch.

20180721_181253.jpg

 

20180721_182702.jpg

20180721_184303.jpg

Vielleicht eine interessante Info für Euch: die maximale Geschwindigkeit auf den kanadischen Autobahnen beträgt nur 100km/h.
POLSKA WERSJA JEZYKOWA
Pewnie sie zastanawiacie dlaczego porownuje tutejsze miejsca z jakims innym miejscem na swiecie…
Francja w Kanadzie, Norwegia w Kanadzie…
To jasne, ze porownujemy miejsca z tymi regionami na swiecie, ktore znamy, ktore juz kiedys widzielismy…
Das Fjordem Saguenay czulam sie jak w Skandynawii. Zywica tamtejszych Sosen miala aromatyczny zapach, z lekka nuta cytryny…
Bylo jasno, sucho, brak komarow, bardzo slonecznie. Codziennie chodzilismy na dlugie spaceru wzdluz wybrzeza.
Ostatniego wieczoru na naszym campingu „Le Bleuvet“ w Zatoce Sw. Malgorzaty- wywolany zostal stan nadzwyczajny- zakaz palenia ognia z powodu wielkie suszy.
Musielismy zgasic nasze ognisko. Na szczescie gotowanie na kuchence kampingowej bylo dozwolone. Na tutejszych campingach i biwakach- kazde miejsce wyposazenie jest w miejsce do robienia ogniska+plyte grilowa.
W drodze powrotnej w kierunku miejscowosci Saguenay- odwiedzilismy Park linkowy CAP JASEUX (adres: 25, Chemin de la Poinpte aux Pins, Saint Fulgence). Mozna tam robic 3 godzinne wycieczki „Via Ferrara“ wzdluz klifu fjordowego, z uprzeza i pod okiem przewodnika.
Mozna tez  zrobic wycieczki sciezka linowa o roznym poziomie trudnosci.
Uwe z Wanda zrobili 3 godzinna wyprawe, 26 Stacji na wysokosci, powyzej czubkow drzew.Wido byl niestety za lekki na te trase- trzeba wazyc min. 33kg….inaczej jest ryzyko ze ktos zawisnie na Linie i ani wte ani wewte:-)
Na terenie parku linowego mieli tez domy do wynajecia nad samym wybrzezem fjordu.
Mozemy tez bardzo polecic gospodarstwo agroturystyczne ok. 500m od parku linowego. Nazywano sie „La vielle Ferne“ . Mieli tez pokoje do wynajecia, slodki maly sklepik z domowymi wyrobami (dzemy, oleje, kielbaski, swiezo pieczony chleb). Maja tam fajnie przerobiona szklarnie, w ktorej postawili pare stolikow i serwuja lokalne smakolyki:-)

 

Abenteuer auf dem St. Lawrence Strom

Wir sind seit 2 Tagen im Saguenay National Park, unweit des Deltas vom St. Lawrence Strom zum Atlantik.

20180719_111643.jpg

St. Lawrence Strom ist mit 3.000km der längste Fluss Kanadas. Trotz 35 Grad C. sengender Hitze kam man im St.Lawrence eine grosse Abkühlung finden (2-4 Grad C. kalt).

Wir campen mal wieder diesmal kultivierter-mit Toiletten und ohne Bären)  und geniessen die wunderschöne Natur am Saguenay Fiord (Saguenay ist ein Fluss, welcher in den St. Lawrence Strom mündet). Ebe und Flut sind hier mit 5 Meter Tide täglich deutlich zu spüren.

 

Wir haben gestern einen coolen Ausflug auf dem St. Lawrence Strom, der an dieser Stelle mind.15km, vielleicht sogar 25km.breit ist, gemacht.

Man nehme ein Schlauchboot Namens „Aventure 6“, einen verrückten Captain, der zeigen will was er kann., uns 8 plus noch eine deutsche  Familie mit 2 Kindern – und schon reitet man durch die Wellentäler und -höhen….ohne Sicherheitsgurte, dafür aber- angezogen in „Floatable“klamotten. Geschwindigkeit: 40-50km/h.

20180719_135919.jpg

 

20180719_142846.jpg

 

 

Unser Ziel: die Wale zu sehen. Diese kommen nämlich regelmässig von Atlantik rein in den St. Lawrence Strom. Buckwale und Finnwale (diese sind die zweitgrösste Wale der Welt)…es war schon ein unglaubliches Gefühl so nah an diesen grossen Tieren zu sein….Eine Mutter (ca.20m lang) mit ihrem Baby schwimmen zu sehen.

IMG-20180720-WA0006

IMG-20180720-WA0007.jpg

IMG-20180719-WA0004.jpg

Heute sind wir in der Nähe unseres Camping Platzes geblieben. 3km zu Fuss von unserem Camping in der St. Margueritte Bucht kann man wiederum die kleinen, weissen Wale (genannt BELUGAS) beobachten. Sie kommen dort quasi jeden Tag. Sie werden max. 5 Meter lang. Sehr ruhig, sehr malerisch die Bucht….

20180720_104828.jpg

20180720_193756.jpg

POLSKA WERSJA

Jestesmy od 2 dni w Parku Narodowym Saguenay, niedaleko delty rzeki St.Lawrence do Atlantyku.

St.Lawrence ma ok.3.000m długości i jest najdłuższą rzeką Kanady. Mimo że na dworze mamy 35stopni upału, w St.Lawrence temperatura wody wynosi ok. 2-4 stopnie C. Niezła ochłoda!

Jesteśmy znowu na campingu. Tym razem większy luksus. Są trzy toalety damskie i trzy męskie, jest prysznic na monety no i nie ma niedźwiedzi:-) jesteśmy przy samym fiordzie Saguenay (to jest rzeka, która wpada do St. Lawrence). Przypływ i odpływ (5m różnicy poziomu wody) jest znacznie odczuwalny.

Wczoraj byliśmy na super wycieczce na rzece St.Lawrence? Która w tym miejscu miała ok 15-25km szerokości.

Trzeba sobie wyobrazic: ponton z motorem o dzwięcznej nazwie „Aventure 6“ („Przygoda nr.6“), zwariowanego kapitana po 60tce, który chce pokazać co umie na fali, naszą ósemkę plus jeszcze jedną niemiecką rodzinę z dwójką dzieci, …i już pędzimy po fali, z prędkością 40-50km/h. Bez żadnych pasów bezpieczeństwa, ubrani w specjalne gumowe stroje, które miałyby utrzymać nas na wodzie na wypadek gdyby lódka miałaby się przewrócić. Dzieci kwiczały na przemian ze strachu i z radości….dorośli też:-)

Naszym celem były wieloryby, które wpływają z Atlantyku aż do rzeki Dr.Lawrence (w tym miejscu ma ona już słoną wodę).

 

 

Widzieliśmy ich kilka rodzajòw j to było naprawdę niezapomniane przeżycie płynąć lodka obok nich obserwować grzbiet 20 metrowej mamy, a obok niej- jej dziecka…

 

Dzisiaj poszliśmy sobie niedaleko na spacer.  3km od naszego campingu, w Zatoce St.Margueritte przyływają z kolei małe, białe wieloryby-tzw. Belugas. Osiągają one max. 5m długości.

Jutro zmierzamy dalej w kierunku Quebec.

 

 

Besuch bei André Andrzej Pijet

In Montreal haben wir auch einen sehr alten Freund meiner Familie getroffen -Andrzej Pijet.

Er ist mit meinem Papa ins Gymnasium in Tychy gegangen, dann 1988 nach Montreal ausgewandert. Ich habe ihn das letzte Mal 1996 bei einem seiner Besuche in Tychy getroffen…

Heute unterrichtet er Zeichnung auf der University of Montreal. Im hiesigen Museum of Modern Art findet man seine Werke.

Zu acht haben wir ihn im Bezirk Verdun in seinem Atelier besucht. Es gab Brownies für die Kids, Rotwein für die Erwachsenen, lange Gespräche über das sozialistische Polen und über Montreal Anfang der 90er Jahre (als man noch überall einen kostenloser Parkplatz gefunden hat und als alles noch viel provinzioneller war….).

IMG-20180719-WA0043.jpg

IMG-20180719-WA0042.jpg

IMG-20180719-WA0040.jpg

IMG-20180719-WA0039.jpg

IMG-20180719-WA0038.jpg

20180716_140838.jpg

POLSKA WERSJA

W Montrealu odwiedzilismy starego przyjaciela mojej rodziny. Andrzej Pijet chodził do liceum  Kruczkowskiego w Tychach razem z moim tatą.

W 1988 roku wyemigrowal do Montrealu. Obecnie uczy rysunku na uniwersytecie montrealskim. W tutejszym Muzeum od Fine Arts wiszą jego dzieła. Ostatnio raz widzieliśmy się w 1996 roku podczas jego wizyty w Tychach…

Odwiedziliśmy to w ósemkę w jego pracowni w dzielnicy Verdun.Dla dzieci były Brownie, dla dorosłych czerwone wino.

Długie rozmowy o dawnej, socjalistycznej Polsce oraz Montrealu z poczatku lat 90tych, gdy wszędzie można było znaleźć darmowy parking j gdy to miasto było jeszcze dużo bardziej prowincjonalne….

 

3 Tage Frankreich in Kanada

Auf unserer Reise durch den Osten Kanadas sind wir 3 Tage in Montreal geblieben. Französische Baguettes und leckere Croissants zum Frühstück, Brasseries Abends, leckerer Kaffee überall….und die „singende Melodie von Französisch überall in den Strassen.

Montreal gehört zu den ältesten Städten des amerikanischen Kontinents…Die Architektur ist ein Mix aus französischer, britischer und amerikanischer Bautraditionen aus dem 16. – 19. Jahrhundert. Highlights der Altstadt sind vor allem die Basilika Notre Dame de Montreal, die Bank of Montreal sowie das Hôtel de Ville und das Marché Bonsecours. 

IMG-20180717-WA0025.jpg

IMG-20180717-WA0030.jpg

20180715_173931.jpg

IMG-20180719-WA0035.jpg

IMG-20180719-WA0037.jpg

IMG-20180719-WA0031.jpg

IMG-20180719-WA0036.jpg

 

IMG-20180719-WA0032.jpg

 

IMG-20180719-WA0044.jpg

IMG-20180719-WA0047.jpg

Es gibt auch eine Vielzahl von modernen Gebäuden, darunter auch viele Hochhäuser, die die Skyline der Stadt prägen. Fans von atemberaubenden Wolkenkratzern werden in Montreal jedoch enttäuscht sein, da eine alte städtische Bauordnung vorschreibt, dass kein Gebäude höher sein darf als das als die Gipfelhöhe des Mont Royals. Somit ist Montreals höchstes Gebäude das 1000 de La Gauchetière mit einer Gesamthöhe von 205 m.

Die Temperatur in Montreal während unseres Besuches betrug ca. 37Grad Celsius. Leider gaben wir zu spät von diesem Highlight erfahren: der weltweit größten Untergrundstadt RÉSO (Montreal Souterrain). Die aus mehr als 32 km langen Tunnelsystemen bestehende unterirdische Stadt verbindet zahlreiche Hotels, Einkaufszentren, Universitäten, Metro-Stationen, Bürogebäude und Museen. Insgesamt sind bis heute ca. 80% aller Bürogebäude und 35% aller Geschäfte an die Untergrundstadt abgebunden. Neben zahlreichen Grünpflanzen und Springbrunnen bezaubert die Untergrundstadt mit weit über 1000 Boutiquen, Souvenirläden, zahllosen Restaurants und sogar mehreren Kinos. Zudem bietet Montreal Souterrain auch idealen Schutz vor den harschen Wetterbedingungen der Stadt. Egal ob im heißen Sommer oder im verschneiten Winter, viele Einheimische nutzen das Tunnelsystem als trockene und warme Abkürzung.

Ein wahrer Highlight für Wanda und mich war Besuch in dem tollen Seilpark-direkt neben dem alten Hafen (Vieux Port). Den Muskelkater spüre ich bis heute:-)

 

IMG-20180717-WA0021.jpg

Und zum Nachtisch…

20180717_144509.jpg

 

POLSKA WERSJA

3 dni Francji w Kanadzie

Podczas naszej podróży przed wschód Kanady spędziliśmy 3 dni w Montrealu. Francuskie bagietki, pyszne croissanty (nie gorsze niż paryskie:-), super kawa i oczywiście francuski jezyk na ulicach (trochę inna melodia, inny akcent niż francuski w Europie)….to wszystko zawdzięcza Kanada temu że tę część kontynentu amerykańskiego zajęli Francuzi już w XVI wieku.

Montreal należy do najstarszych miast kontynentu amerykańskiego. Tutejsza architektura to mix tradycji francuskiej, brytyjskiej i amerykańskiej XVI-XIX wieku. Najpiękniejszym miejscami na starówce są: bazylika Notre Dame (w której byliśmy na koncercie organowym), ratusz (Hôtel de Ville) oraz budynek Marché Bonsecours.

W Montrealu jest też wiele nowoczesnych budynków, także wieżowców. Miłośnicy drapaczy chmur nie zobaczą tutaj jednak zbyt wysokich okazów….

Jeden z najstarszych montrealskich przepisów budowlanych zabrania stawiania w mieście budynków wyższych niż Mount Royal (góra w centrum miasta, która dała miastu imię). Z tego powodu-najwyższy budynek miasta ma „tylko“ 205m wysokośc. Nazywa się „1000 de La Gauchetière“.

Podczas naszego pobytu w Montrealu temperatura osiągala 37 stopni C. Szkoda, że dopiero pod koniec dowiedzieliśmy się o atrakcji miasta jaka jest największe na świecie podziemme miasto RÉSO (Montreal Souterrain).
System tuneli, który ma więcej niż 32km. długości łączy pod ziemią wiele hoteli, galerii handlowych, stacji metra, uniwersytety, budynki biurowe i muzea.
W sumie z systemem podziemnych tuneli połączone jest obecnie 80% montrealskich biurowców i 35% wszystkich sklepów.

Podziemne korytarze zdobią fontanny, rośliny, ponad 1000 butików, sklepów z pamiątkami, wiele restauracji a nawet kilka kin.
Dodatkowo ten podziemny mini-świat oferuje mieszkańcom Montrealu ochronę przed pogodą- zimy są bowiem ostre a lata bardzo gorące. Komu jest nieprzyjemnie na ulicy, ten w suchym i przyjemnym klimacie przejdzie z biura na zakupy a potem do metra:-)

Prawdziwą atrakcją dla mnie i Wandy była wizyta w Parku linowym w starym porcie w Montrealu (port nad wielką rzeką St. Lawrence). Zakwasy czuję do dziś…..

 

 

 

 

 

5 Tage im Rausch der Wildnis

Wir haben die letzten 5 Tage im Algonquin Provincial Park verbracht.
Der Park befindet sich 3h Autofahrt nordwestlich von Toronto und ist ein Gebiet, das aus zirka 1.200 kleineren und größeren Seen und seeehr viel Wald besteht. Dazwischen kein einziges Dorf, kein Ort, keine Zivilisation.
Von der Fläche her (7.600q km.) ist Algonquin 5 x größer als die masurische Seenplatte und halb so groß wie Thüringen.
IMG_20180711_0342529-panorama
Zwischen den Seen hier gibt es keine Kanäle, wie man es z.B. vom Paddeln auf den Masuren kennt, sondern es gibt so genannte „Portagen“ – von 300m bis 4km lange Pfade durch den Wald, auf denen man das komplette Gepäck + natürlich die Canoes zum nächsten See tragen muss.
IMG-20180715-WA0074
Unser Equipment (die wichtigsten Bestandteile:-) auf dieser Expedition:
– 3 Canoes (2 x Dreier und 1 x Zweier)
– 8 x Holzpaddeln
– 4 Zelte
– 2 Fässer zum Schutz von Essen vor den Bären (diese mussten wir jede Nacht, 4m über der Erde auf einem Baum aufhängen)
– 8 Schlafsäcke
– 8 Isomatten
– 8 x Mückenschutz für’s Gesicht
– 1 x Benzinkocher
– 1 x Gaskocher
– 100kg Essen (gefühlt 🙂
– 70 Liter Trinkwasser
– ein paar Seile
– etwas Kleidung…
Die ausgeliehene Angel haben wir vergessen und im Auto liegen lassen:-)….Ha!…sonst könnten wir hier
Wir haben am Rock Lake (Südosten des Parks) gestartet und haben uns Richtung Pen Lake bewegt.
IMG-20180715-WA0063.jpg
Zwischen den beiden Seen gibt es eine knapp 400m lange Portage. Die Canoes werden auf dem Rücken getragen. By the way…ein Mensch mit Canoe auf dem Rücken –  ist ein Symbolbild von Algonquin Park.
IMG-20180715-WA0009.jpg
IMG-20180715-WA0010.jpg
IMG-20180715-WA0020
Wir sind 3 Tage auf dem Pen Lake geblieben- „Robinson Cruzoe Feeling“ …Jeden Tag gab es Lagerfeuer am Strand, Baden, Rumhängen, kleine Canoe-Ausflüge in der Gegend.
Dann – noch 1 Übernachtung auf dem Rock-Lake
IMG-20180715-WA0026.jpg
IMG-20180715-WA0016.jpg
IMG-20180715-WA0067
IMG-20180715-WA0025
IMG-20180716-WA0004
IMG-20180716-WA0005.jpg
Während eines 4h Ausflugs zum Nachbarsee CLYDEGALE (dazwischen eine 300m Portage) mit meiner Freundin Gosia, hatten wir das Glück einem wunderschönen Elch während seiner Abendmahlzeit zuzuschauen. Es war so ein einmaliges Erlebnis…
IMG-20180715-WA0022
Bären –  vor denen wir ausführlich von den Parkwächtern gewarnt wurden- haben wir zum Glück keine getroffen (Essen und Müll haben wir aber jede Nacht fleissig auf dem Baum aufgehängt :-).
Es gab dafür jede Menge: Mücken, Hirschfliegen, schwarze Fliegen, Nachtfalter, Riesenameisen, Frösche, Süsswasserschildkröten und gaaanz viele Streifeichhörnchen (super süss!).
IMG-20180716-WA0006.jpg
Unfälle: nur 2 x in 5 Tagen:
1.) Ausgekugelter Arm von Uwe während der nicht vollständig kontrollierten Überquerung des Wasserfalls – hat sich zum Glück wieder eingekugelt…)
2.) Mit dem zweiten Unfall war es so (Zitat Uwe):
Ein Fass hing schon 4 Meter über der Erde, dann kamen wir zum zweiten Fass, Michal verknotete das zweite Fass. Uwes 67kg Körpergewicht und die Reibungskräfte des Seiles am Baum reichten nicht aus um das zirka 30kg schwere Fass in die Höhe zu hieven.
Deshalb musste Michal das Fass nach oben stemmen. Als es etwa 1 Meter über Michal war, löste sich der Knoten und das Fass fiel mit dumpfen Aufprall auf Michals Kopf. Dieser zeigte sich überrascht. Er hat glücklicherweise keinen dauerhaften Schaden genommen.“
IMG-20180715-WA0072.jpg
IMG-20180715-WA0138.jpg
Kleine Highlights (neben dem früher erwähnten Elch natürlich):
– Michelin Sternchen verdächtige Pancakes mit Ahornsirup zum Frühstück am Strand von Pen Lake ( zum letzten Frühstück gab es dann nur noch Nudeln mit Tomatensauce:-)
– Espresso aus dem kleinen Espressokocher von Gosia und Michal (unser grösster Luxus)
– Kleine Piraten- Soloausflüge der Kinder in dem Canoe auf dem Pen Lake
– 12 Stunden pro Tag im Zelt (wegen der Mücken:-)
– dass dem Wido endlich der letzte Milchzahn vorne rausgefallen ist
– dass der 16 jährige Ignacy (der Sohn unserer Freunde) angesichts des fehlenden Handys- aus freien Stücken- das erste Buch seit langem gelesen hat. (Für die Interessierten: das Buch heißt „Im Rausch der Stille“).
– dass es in Montreal eine grosse Stromhavarie gab, als wir hier gestern um 23 Uhr angekommen sind…..das ist aber schon eine ganz andere Geschichte…
IMG-20180715-WA0030
IMG-20180715-WA0031

Polska wersja jezykowa

Ostatnie 5 dni spedzilismy w Algonquin Provincial Park.
Ten Park znajduje sie ok. 3godziny jazdy samochodem na polnocny zachod od Toronto i sklada sie z ok. 1.200 mniejszych i wiekszych jezior+ gestych, dzikich lasow.
Pomiedzy tym- nie ma zadnych wsi, miejscowosci, zero cywilizacji…
Porownujac powierzchnie (7.600km kwadratowych)- Algonquin Park jest ok. 5 razy wiekszy niz cale Pojezierze Mazurskie.
Pomiedzy jeziorami tutaj nie ma kanalow (jak to znamy z wyjazdow kajakowych na Mazurach….).
Jeziora polaczone sa roznej dlugosci przenioskami (sciezkami dlugosci od 300m do 4km) przez las.
Trzeba wtedy przeniesc na drugi strone caly bagaz plus oczywiscie czolno (canoe).
Nasze wyposazenie (a raczej jego najwazniejsze elementy) podczas tego wyjazdu to:
– 3 czolna (canoes), 2 x trojki i 1 x dwojka.
– 8 drewnianych wiosel.
– 4 namioty
– 2 beczki do schowania jedzienia (profilaktycznie przed niedzwiedziami).
Musielismy Co noc- zawieszac je 4 metry nad ziemia na galezi drzewa.
– 8 x spiworow
– 8 karimat
– 8 x ochrona przeciwkomarowa na twarz (Specjalne siatki)
– 1 kuchenka na benzyne
– 1 kuchenka na gaz
– 100kg jedzienia (tak nam sie przynajmniej wydawalo:-)
– 70 litrow pitnej wody
+ Troche linek
– Troche jedzenia
– masa sprayow i mazidel na komary
Wypozyczonej w recepcji parku wedki- niestety zapomnielismy w aucie….i tam przelezala sobie 5 dni:-) inaczej -oczywiscie pochwalilibysmy sie zlapanymi okazami:-)
Nasza eskapade rozpoczelismy na Rock Lacke (w pd.wsch. Czesci Parku) i stamtad poruszalismy sie w kierunku Jeziora Pen Lake.
Pomiedzy tym dwoma jeziorami mielismy przenioske o dlugosci ok. 400m. Czolna nosi sie przez las na ramionach (jedna osoby niesie jedno czolno).
A propos przeniosek- symbolem Parku Algonquin- jest wizerunek czlowieka – nie plynacego ale niosacego czolno na glowie przez las:-)
Biwakowalismy nad Pen Lake przez 3 noce.
Czulismy sie troche jak w historii o Robinsonie Cruzoe.
Codziennie robilismy ognisko na plaze, kapalismy sie, leniwilismy sie….robilismy male wycieczki czolnami po okolicy.
Ostatni nocleg spedzilismy nad Rock Lake.
Podczas 4 godz. wycieczki z moja przyjaciolka Gosia na sasiednie Jezioro Clydegale (Pomiedzy jeziorami- przenioska 300m)- mielismy wielkie szczescie spotkac pieknego losia i przygladac mu sie podczas jego kolacji (wodne nenufary)…
Niedzwiedzi- przez ktorymi tak nas ostrzegano- niestety nie widzielismy (jedzenie i smieci chowalismy do beczki i wieszalismy ja na galeziach).
Za to mielismy duze ilosci: komarov, jelenich much, gzow, czarnych komarow,ciem, wielgasnych mrowek, zab, ropuch, slodkowodnych zolwi oraz takich fajnych „tutejszych“ wiewiorek….te byly wyjatkowo zwinne i slodkie:-).
Zdarzyly nam sie tylko 2 male wypadki podczas tych 5 dni:
1.) Uwe wypadlo ramie z obojczyka podczas nie do konca kontrolowanego przejscie na druga strone wodospadu. Na szczescie ramie po paru minutach wrocilo na swoje prawidlowe miejsce.
2.) Z drugim wypadkiem to bylo tak (cytat Uwe):
Jedna beczka wisiala juz ok. 4m nad ziemia.
Zaczelismy wieszac druga beczke, która Michal wlasnie wiazal.
Waga Uwe-67 kg – oraz sila liny nie wytrzymaly aby podciagnac do gory te wazaca ok.30kg beczke.
Dlatego Michal musial beczke Sam nieco podniesc. Gdy beczke byla ok. metr nad glowa Michala- rozwiazal sie supel i beczke spadla mu na glowe. On – bardzo sie zdziwil ale wszystko dzielnie przezyl…“
Co nam wszystkim bardzo zapadlo w pamiec:
– Przepyszne amerykanskie nalesniki smazone nad Pen Lake – zjadane przez nas oczywiscie z syropem klonowym- a jakze by….(na ostatnie sniadanie nad Rock Lake jedlismy makaron z sosem pomidorowym:-).
– Espresso z malego czajniczka Gosi i Michala (to byl maly luksus na campingu)
– Solo-wycieczki dzieci czolnem wzdluz naszego wybrzeza.
– 12 godzin dziennie (od 21.00-9do ano) spedzone w namiocie (z powodu komarow:-)
– Fakt, ze Wido wypadl w koncu mleczny zab u gory z przodu, który denerwowal go od dluzszego czasu…
– Fakt, ze Ignacy (syn naszych przyjaciol), pozbawiony pradu i dzialajacej komorki- przeczytal nagle- sam z siebie- po raz pierwszy od dluzszego czasu- cala ksiazke!!
– Fakt, ze w Montrealu, w momencie gdy do niego wjechalismy, nie bylo pradu….ale to jest juz zupelnie inna historia….

Ein Spaziergang durch den Kensington Market

Gestern haben wir den ganzen Nachmittag in Kensington Market verbracht. Das ist ein alternativ-multikulturelles Viertel  in Toronto, das 2006 zu einer „National Historic Site of Canada“ erklärt wurde.

Es gibt hier viele Lebensmittelhändler, Cafés, Restaurants und Second-Hand-Läden.

IMG-20180709-WA0013

IMG-20180709-WA0021

Etwas zu der Geschichte:

In den 1880ern wurden hier kleine Häuser für irische und schottische Immigranten errichtet.

Anfang des 20. Jahrhunderts erreichte eine Welle jüdischer Auswanderer aus Osteuropa das Gebiet (man hat damals die Gegend „Jewish Market“ oder auch „Kensington Bazaar“ genannt).

IMG-20180709-WA0015

Es ist kaum zu glauben: zwischen 1920 und 1930 wohnten etwa 60.000 Juden in und um den heutigen Kensington Market. Nach dem Zweiten Weltkrieg zog ein Großteil der jüdischen Bevölkerung in „bessere“ Viertel; später kamen neue Einwandererwellen: zahlreiche Ostasiaten und auch US-Amerikaner, die aus politischer Überzeugung (Vietnamkrieg) die USA verließen, nach Toronto zogen und dem Viertel einen alternativen Einschlag gaben.

 

IMG-20180709-WA0014

In den letzten Jahren kam es zu der international üblichen Gentrifizierung der Nachbarschaft; zahlreiche zahlungskräftigere Personen haben den Charme der Gegend entdeckt, und für ein etwas gehobeneres Publikum gedachte Cafés und Restaurants haben ältere Geschäfte verdrängt.

Ein grosses Reizthema im Moment: „Zulassung eines Starbucks-Cafés“.

 

IMG-20180709-WA0018.jpg

Und 100 Meter um die Ecke, am Rande von Kensington Market, beginnt China Town.

IMG-20180709-WA0020.jpg

 

POLSKA WERSJA

Wczoraj spedzilismy cale popoludnie na Kensington Market.

To jest taka alternatywna, multikulturalna dzielnica Toronto. Jest tutaj duzo kafejek, sklepikow z uzywanymi ciuchami, galerii.      W 2006 roku ogloszono to miejsce „Historycznym zabytkiem Kanady“:-)

Pierwsze domy byly zabukowane tutaj ok.1880roku dla ubogich przybyszow ze Szkocji i Irlandia. Na poczatku 20 wieku przyjechalo tutaj Sport Zydow z Europy Wschodniej. Trudno sobie wyobrazic, ze w latach 1920-1930 mieszkalo tutaj ok.60.000 Zydow. W tym czasie nazywano te dzielnice “ Jewish Market“ albo „Kensington Bazaar“

Pozniej Zydzi przenosili sie powoli do BARDZIEJ zamoznych czesci Miasta. Do Kensington Market naplynela nowa fala obcokrajowcow- glownie z Azji, a takze Amerykanie, którzy opuszczali USA z przyczyn politycznych (Wojna w Wietnamie). Oni tez przyczynili sie do alternatywnego charakteru tej dzielnicy.

Obecnie trwa duza dyskusja, czy dopuscic do otwarcia „Starbucks Cafe“ tutaj czy nie (ewentualnie zbyt komercjalne)…

Tylko 100m za rogiem- na obrzezach Kensington Market zaczyna sie dzielnica chinska- China Town, gdzie zjedlismy bardzo smaczna kolacje…

Von „Little Portugal“ zum Downtown Torontos

Wir wohnen hier unweit von Downtown im Bezirk „Little Portugal“ .

Was mich als eine Besucherin aus Europa beim ersten Anblick der Bezirke außerhalb vom strikten Zentrum schockiert hat- sind die Stromkabeln. Diese hängen einfach so, ein paar Meter über der Erde, von einem Holzmast zum anderen…

Die Architektur- das sind einstöckige Gebäude. Die Konstruktion ist meistens aus Holz, dann die äußere Schicht- mit Ziegeln bedeckt (Lehm aus den grossen Seen).

IMG-20180708-WA0016

IMG-20180708-WA0001

Das Ganze wirkt nicht sehr stabil … 🙂

IMG-20180708-WA0004

IMG-20180708-WA0000

IMG-20180708-WA0008.jpg

 

IMG-20180708-WA0015

Wir sind die Strassen von „Little Portugal“ gelaufen, die dann in „Little Italy“ , und noch etwas später in „China Town“ übergingen…und haben uns bewundert, wie klein, provinzionell und gemütlich es hier ist….einfach nur zum „Wohlfühlen“- gerade für jemanden, der aus Berlin Kreuzberg kommt:-)

Und dann erscheint plötzlich die DOWNTOWN…super hohe Wolkenkratzer, modern, viel Glas…was für ein Kontrast! Von einem Meter auf den anderen….

IMG-20180708-WA0006

IMG-20180708-WA0014

 

IMG-20180708-WA0010

NC Tower- das dritthöchste freistehende Gebäude der Welt. 553,33m hoch (bis 2007 war es das höchste Gebäude der Welt, bis es dann von Burj-Khalifa in Dubai überholt wurde.

Auf der 447m Höhe gibt es eine Aussichtsplatform mit toller Aussicht.

IMG-20180708-WA0017

 

IMG-20180708-WA0012

 

Und am Ende – noch eine lustige Beobachtung:

Wir sind bei unserem Spaziergang durch die Stadt- in einen Stadtpark gekommen, in dem es einen Planschbecken für Kinder gab.

Das Unglaubliche dabei war, dass dieser Planschbecken den Status eines Stadtbades hatte. Es gab dort 1 Haupt- Bademeister/ Rettungsschwimmer (im roten T-shirt)+ seine zwei Assistentinnen (in grünen T-Shirts).

Alle 3 standen rund um den Becken und sorgten für Sicherheit:-)

IMG-20180708-WA0002

Wow- Safety first!

 

Polska wersja:

Mieszkamy tutaj w dzielnicy “ Mala Portugalia“. W sumie niedaleko, bo ok.4km od strikte- biurowego, szklanego Centrum Toronto.

Co mnie jako goscia z Europy najbardziej zdziwilo w tych dzielnicach poza centrum sa kable elektryczne wiszace pare metrow nad ziemia….nic nie jest prowadzone pod ziemia jak u nas…wszystko wydaje sie jakos takie prowizoryczne…drewniane slupy, transformatory…

Doms sa jednopietrowe, drewniane konstrukcje, na zewnatrz czesto oblozone jedna warstwa cegiel (Glina z wielkich jezior)…nie wydaje sie to budowane na Milka pokolen…

I potem nagle- jakby z jednego metra na drugi pojawiaja sie szklane drapacze chmur. Wysokie biurowca i domy mieszkalne.

Coz za kontrast!

NC-Tower (wieza telewizyjna) jest trzecim co do wysokie i  wolno stojacym budynkiem swiata: 553m.

Do 2007 roku byl to najwyzszy budynek swiata,ale zostal wyparty przez Burj Khalifa z Dubaju.

I Mala anegdota na koniec:

Podczas spaceru weszlismy do miejskiego parku. Znajdowal sie w nim brodzik dla dzieci z woda do kostek. Brodzik ten byl w kategorii „Basen Miejski“ i pracowal przy nim regularny ratownik (w czerwone koszulce z napisem „Safety Guard“) oraz jego dwie asystentki w zielnoych koszulkach. Stali oni dookola brodzika i pilnowali zeby nikomu nic sie nie stalo.

Pomyslalam sobie- ze najwiekszym niebezpieczenstwem tam sa chyba rodzice którzy mogliby sie przewrocic i przygniesc w wodzie swoje dzieci:-)